- Mama?! - kobieta tym razem poprawiła rozmyty makijaż, zmieniła brudne i podarte ubranie, uczesała włosy, poprawiła paznokcie... Jak ja ją poznałam!?
- Córeczko pomóż mi - powiedziała. Ale co to znaczy? W czym ja mam jej pomóc? - Wróć do domu, pomóż mi znów być sobą! - to już jakiś konkret, ale nadal wielu rzeczy nie rozumiem. Co tutaj się dzieje?! Zamknęłam oczy. To było za trudne by pojąć tak na jeden raz.
- Mamo... - otworzyłam oczy, ale kobiety już nie było, za to jakaś pani z wózkiem bardzo dziwnie się na mnie popatrzyła.
Może to mi się tylko wydawało? Podkuliłam nogi i oparłam głowę na kolanach. Nie miałam siły aby wstać i pójść do domu. Wyciągnęłam z torby słuchawki i zaczęłam słuchać muzyki. Leciała piosenka Marco. Znowu problemy. Ciężko jest być taj daleko od ukochanej osoby, a gdy słuchasz jej śpiewu wszystko wraca. Już myślałam, że zapomniałam. Że to już przeszłość. Wyjęłam słuchawki z uszu i wyrzuciłam na ścieżkę. Ktoś właśnie je podniósł. A tym ktosiem był... Marco?!
- Znów mam jakieś chore zwidy! - zaczęłam mówić sama do siebie.
- Fran - powiedziała "zjawa" uśmiechając się.
- Muszę iść do psychiatryka - załamałam się. Mój wyimaginowany stwór się do mnie uśmiecha. To chyba nie jest objaw zdrowia. Ruszyłam przed siebie. Może zniknie.
- Fran, czekaj! Gdzie idziesz? - złapał nie za rękę. Czy to tez można sobie wymyślić? Czułam to! Zaczęłam się dotykać po nadgarstku. - Fran? Wszystko OK?
- Marco? - to chyba naprawdę był on.
- Tak, to cały czas ja - potwór też by tak powiedział. A potem odgryzłby mi głowę. Może jak mu się rzucę na szyję, to wcale nie zniknie. Zaryzykowałam.
- Marco! Ty jesteś prawdziwy! - zaczęłam krzyczeć.
- Fran, ale na 100% wszytko OK? Nie masz jakiejś gorączki albo coś?
- Nie - machnęłam ręką - potem ci wytłumaczę. Skąd się tutaj wziąłeś?
- Przyleciałem do Ciebie! Tylko na dwa dni co prawda, ale to też coś.
- Ale się cieszę, że cie widzę. Mam ci tyle do opowiedzenia! - no i zaczęłam mu nawijać o mojej amnezji, o pierwszym dniu w szkole, o Cami, o Maxim, o Ludmile. Fragmencik o Leónie pozwoliłam sobie wyciąć. Mało kto potrafi wytrzymać, gdy ja zaczynam gadać, a Marco nie dość że wytrzymał, to jeszcze uważnie słuchał. Jest taki kochany. Po moim sprawozdaniu z nowego życia pozwoliłam wypowiedzieć się Marco. Opowiadał o szkole, co się zmieniło i takich tam pierdółkach. Powiedział mi, że Alejandro codziennie chodził przybity. Siadał sam na lunchu i nie pozwalał nikomu usiąść na miejscu obok niego... Martwię się o niego, z tego co słyszałam to nie wygląda najlepiej. Fede trzyma się nieźle. Jest pełny nadziei, chociaż coraz częściej nocuje u Marco, z oczywistych powodów. Rodzice. Czuję się winna. To pewnie przeze mnie. Może nie powinnam tu przyjeżdżać. Zraniłam wszystkich dookoła. Myślałam tylko o sobie. Marco - nieszczęśliwa miłość. Alejandro - brak przyjaciół. Federico - nie może spać w domu z powodu kłótni rodziców... Podobno jest tak źle, że meble przez okna wylatują!
- Marco! Powiedz mi prawdę. Czy lepiej byłoby, gdybym nie wyjeżdżała? W końcu tylko wszystkich skrzywdziłam i...
- Nie! - odparł stanowczo. - Spełniasz marzenia! Wszyscy chcemy dla Ciebie jak najlepiej! Każdy z nas ma jakieś marzenia! Poza tym nikogo nie skrzywdziłaś! Ja i Federico trzymamy się nieźle. Mamy z Tobą kontakt.
- A Alejandro? - zapytałam.
- Alejandro?
- Tak, Alejandro. Co z nim?
- On... yyy... No dobrze powiem Ci to wprost... Alejandro... trafił do psychiatryka.
- Co?! Ale dlaczego? - nie wierzę. Teraz to dopiero się załamałam. Mój przyjaciel w psychiatryku?! Przeze mnie?!
- Trafił tam po tym, jak całował się ze ścianą... ale to nie wszystko... nakrzyczał też na Federico na w-fie, ponieważ podczas gry w siatkówkę trafił piłką w wyimaginowaną Francescę - zrobiłam wielkie oczy - która tak naprawdę byłaby 7. osobą w drużynie, więc nie mogłaby grać w tym samym... to jest teraz nie ważne.
- Muszę usiąść - skierowałam się w stronę ławki.
- Fran nie siadaj na niej! - krzyknął.
- Czemu? - zapytałam.
- Fran, nie martw się, to nie Twoja wina - próbował mnie pocieszyć.
- Jak to nie moja... - nie dokończyłam ponieważ chłopak przytulił mnie do swojego ciała, a ja wtuliłam się w nie jeszcze mocniej. Uwielbiam, gdy tak robi.
- Marco?
- Tak?
- Jakie jet Twoje marzenie?
- Dlaczego o to pytasz?
- Odpowiedz mi, proszę...
- No więc... chciałbym zostać kiedyś gitarzystą i występować na scenie - uśmiechnął się do mnie.
- Co robisz w tym kierunku.
- Cały czas się uczę gry na gitarze - odparł tak, jakby to było oczywiste.
- Zapisz się do Studia. Chodzilibyśmy razem do szkoły i... - rozmarzyłam się.
- Fran nie mam na to funduszy.
- No tak... Ty niedługo wyjedziesz, a ja znów zostanę sama.
- Nie zostaniesz sama. Już nie pamiętasz słów swojej własnej piosenki? Zawsze będziemy przy Tobie. Federico, ja...
- Wiem. Dziękuję - przytulił mnie. Oparłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. Chciałam, aby ta chwila trwała wieczność. Szkoda, że to nie możliwe. Otworzyłam oczy. Na horyzoncie zobaczyłam Leóna i Violettę. Chłopak dał dziewczynie buziaka w policzek, po czym rozstali się. Violetta ruszyła na wschód, a León w stronę nieszczęśliwie zakochanej pary siedzącej na krawężniku i tulącej się. Widać było, że nie ten widok nie był mu obojętny. Podszedł bliżej. Co on chciał zrobić?! Gdy stał zaledwie parę kroków od nas zawrócił. Chciał chyba coś powiedzieć, ale zrezygnował. O co mu chodziło?! Marco wyprostował się. Spojrzałam na zegarek, była godzina 14.00.
- Idziemy już? - zapytałam.
- Pewnie - uśmiechnął się.
Szliśmy powoli. Marco chwycił mnie za rękę i co chwilę ciągnął w tył. Mam taki nawyk, że szybko chodzę. Miłą odmianą było takie pospacerowanie w miłym towarzystwie. W końcu dotarliśmy. Zdjęliśmy buty i największe lenie na świecie osiadły na kanapie. Włączyłam telewizor. Wtuliłam się w pierś chłopaka i zamknęłam oczy. Nie interesował mnie za bardzo jakiś węgierski serial kryminalny ze słabym lektorem. Marco chyba też bardziej był skupiony na przytulaniu mnie. Zaczęłam powoli odpływać. Chłopak pocałował mnie w czubek głowy. Zasnęłam.
★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★
Podoba się??? Niech będzie taki średni :) Komentować, bo następnego nie będzie! Haha, nie no żartuję :P Ja piszę te opowiadania dlatego, że to po prostu uwielbiam :)
I jeszcze jedno: Ten rozdział dedykuję mojej kochanej kuzynce :* Te quiero, mi amor! <3
Podoba się??? Niech będzie taki średni :) Komentować, bo następnego nie będzie! Haha, nie no żartuję :P Ja piszę te opowiadania dlatego, że to po prostu uwielbiam :)
I jeszcze jedno: Ten rozdział dedykuję mojej kochanej kuzynce :* Te quiero, mi amor! <3
Cudo ♥ czekam na nexta ♥ i zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://love-is-impossible-by-wiki.blogspot.com /
Dzięki :) Na pewno wpadnę! :)
UsuńPiękna dedykacja.
OdpowiedzUsuńNo wiem <3
Usuń