sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 20

Pisanie tego bloga jest czymś co po prostu lubię. Piszę dla przyjemności - miły sposób na zabicie czasu. Wiecie na pewno, że jest to miłe uczucie, gdy ktoś doceni to co robisz. Gdy jednak nikt, lub mało kto to docenia jest na odwrót. Nie masz już ochoty niczego robić, nie chce Ci się, nie masz motywacji. Ostatnio miło mnie zaskoczyliście. 25 czerwca - rekordowa liczba odwiedzin, nowe komentarze... 
Jesteście moją motywacją i chciałam wam za to podziękować, dlatego ten rozdział dedykuję każdemu, kto chociaż raz tutaj był.

Dziękuję ;*

♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪
ROZDZIAŁ 20

       Ludmiła i Violetta?! Siostrami?! Przecież one na każdym kroku się kłócą i starają się spędzać jak najmniej czasu w swoim towarzystwie, ponieważ się irytują. Zachowują się jak... siostry... Nigdy nie miałam siostry, chociaż zawsze chciałam. Los dał mi jedynie starszego brata. W sumie bardzo go kocham i naprawdę dobrze się dogadujemy, więc tak właściwie to bardzo się cieszę, że go mam. Tęsknię za nim. Chciałabym znowu zobaczyć ten jego rozbrajający uśmiech.
       Tak to już jest z tymi nieszczęściami... Jedno ciągnie za sobą drugie, drugie trzecie i wtedy dopiero to trzecie może pociągnąć za sobą coś dobrego, ale zazwyczaj to... Pogubiłam się. Już sama nie wiem o czym myślę.
- Pewnie jesteś w takim samym szoku co ja - stwierdziła przyjaciółka, a ja pokiwałam lekko głową.
- Dobra, może opowiem Ci więcej jak już nie będę w szoku - powiedziała siadając na kanapie. - Nie myśl sobie, że przyszłam tutaj tylko ze złymi wieściami! Przygotuj się, bo to będzie coś wielkiego... a na pewno dla Ciebie.
- Już się boję - przyznałam zgodnie z prawdą.
- Już za tydzień damy koncert podczas festiwalu muzyki Buenos Aires i Pablo powiedział, że piosenkę solo wykona ktoś z nowych uczniów Studia! - nowy uczeń Studia? To ja! Zaczęło mnie skręcać w żołądku. - Na następnej lekcji odbędą się takie trochę przesłuchania i wybierzemy kogoś spośród was. Oczywiście możesz sobie wyobrazić w jaki szał wpadła nasza supernova.
              Okazja zaprezentowania swojego talentu na tak znanym widowisku, jak fmBA była czymś wielkim! Co roku, na rynku, pod sceną zbierają się tłumy.
       Jeszcze trochę rozmawiałyśmy, po czym postanowiłyśmy obejrzeć i pochować do szafy kupione ubrania. Dzisiejsze zakupy były zdecydowanie udane! Ja kupiłam sobie dwa sweterki, trzy bluzki na ramiączkach, dwie bluzki z krótkimi rękawkami, cztery pary krótkich spodenek, dwie pary długich oraz akcesoria, tj. dwie chustki, parę kolczyków i okulary przeciwsłoneczne, Camila - nie pragnąca zmiany stylu dziewczyna - natomiast kupiła sobie stylową opaskę, zegarek oraz dwie bluzki na ramiączkach.
- Zrobiłaś to wszystko dlatego, że tak Ci powiedziała Ludmiła? - zapytała nagle Camila wkładając do etui okulary. Zaskoczyło mnie to pytanie. Wcześniej się nie zastanawiałam nad tym, że te wszystkie niemiłe słowa ze strony Ludmiły były spowodowane złością. Nie powinnam się tym przejmować, ale może i dobrze, że zdjęłam te niewygodne sukienki, baletki zostawiające odciski i założyłam spodnie, trampki i luźne koszulki. Nie chciałam się przyznawać do podporządkowywania Ludmile, więc powiedziałam: Nie wiem. Ta odpowiedź niestety nie zadowoliła przyjaciółki.
     Poszłyśmy spać, a raczej starałyśmy się. Nie wiem jaki problem miała Cami, ale wolałam narazie jej nie pytać. Stanowczo za dużo tych problemów. Dlaczego życie jest takie skomplikowane? A może tylko nam się takie wydaje? Może wszystko zależy od nas... Od tego czy my chcemy coś w nim zmienić... Postanowiłam spróbować. Nie myśleć o tym, czego nie mam, tylko o tym, co mam. Na przykład mam Camilę. We Włoszech non stop narzekałam, że nie mam prawdziwej przyjaciółki... Teraz ją mam i powinnam się z tego cieszyć. Te wszystkie problemy już mnie znudziły...
     Rano w pośpiechu ubrałyśmy się, zjadłyśmy śniadanie i ruszyłyśmy do Studia. W auli czekał już Pablo. Od razu po pierwszym dzwonku zaczął mówić, jakby chciał ukarać ewentualnych spóźnialskich.
- Dzień dobry. Jak wiecie, dzisiaj wybieramy głównego bohatera naszego przedstawienia. Ostatniego przedstawienia - dlaczego ostatniego? Wszyscy już od początku lekcji byli dziwnie przygaszeni. Po chwili Pablo kontynuował - Nieobecnych na wczorajszych zajęciach informuję, że Studio zbankrutowało - ledwo przeszły mu dwa ostatnie słowa przez gardło. Nauczyciel wpatrywał się ze smutkiem w podłogę, a w sali zapadła taka cisza, że można było usłyszeć przyspieszone bicie naszych serc. Byliśmy przybici. Kolejne nieszczęście... To pewnie dlatego Camila nie mogła zasnąć.
- Na pewno da się coś jeszcze zrobić - powiedziałam po chwili. 
- Uwierz Francesco,gdyby dało się coś zrobić, to już byśmy to zrobili. Przed chwilą razem z innymi nauczycielami postanowiłem zainwestować resztę pieniędzy w to przedstawienie. Wiem, że zabłyśniecie. A tymczasem zacznijmy nasz casting.
     W tamtym momencie zrobiłam najbardziej szaloną rzecz na świecie. Podczas gdy inni uczniowie próbowali swoich sił ja usiadłam, wzięłam chusteczkę, długopis i zaczęłam pisać słowa pasujące do melodii brzmiącej właśnie w mojej głowie. Tej samej, którą słyszałam w pokoju, do czasu upuszczenia pudełka. Gdy kartka była już zapisana chwyciłam gitarę i wybiegłam z sali, aby nie przeszkadzać innym. Zagrałam znaną już mi melodię, po czym uśmiechnęłam się leciutko patrząc na podłogę i wróciłam do sali. To wyszło ze mnie automatycznie. Natchnęła mnie myśl o utracie Studia, braku Marco, stracie Camili, ponieważ jeśli rzeczywiście Studio przestanie istnieć będę musiała wrócić do Włoch. Nie będę mogła tu zostać. Do ukończenia pełnoletności mam obowiązek uczęszczać do szkoły... Jakiejkolwiek.
- Francesca! - wzdrygnęłam się na dźwięk własnego imienia. - Teraz Twoja kolej. Powodzenia! - Angie szczerze się do mnie uśmiechnęła. Wyszłam na scenę, biorąc ze sobą gitarę. - Co nam zaprezentujesz?
- Moją piosenkę - powiedziałam z dumą - którą przed chwilą napisałam.
Wszyscy zrobili wielkie oczy. Nie wyobrażali sobie napisać piosenki "na kolanie". Ale jeśli coś Cię natchnie to nawet w łazience napiszesz dobrą piosenkę. Moja chyba była dobra, ponieważ po moim występie przez dobre 5 minut słuchałam głośnych braw. Muzyka dla moich uszu. Mogłabym tak stać wieki i słuchać. Jedyną osobą, która nie biła braw był Gregorio. Ale jak to kiedyś Maxi powiedział: "nim się nie przejmuj. Jemu się nigdy nic nie podoba!". Zeszłam ze sceny i usiadłam obok przyjaciółki.
- No to teraz główną rolę masz jak w banku! - powiedziała uśmiechając się. - Ale powiedz... Na serio napisałaś ją przed chwilą? - zamiast odpowiadać, podałam jej chusteczkę, na której zapisałam utwór. - Jesteś geniuszem... Jak się nazywa?
- Dwa słowa, które się ciągle powtarzają - powiedziałam, dając jej pomyśleć nad taką oczywistą rzeczą.
- Decir Adios? - zapytała.
- Dokładnie - odpowiedziałam.
Przyjaciółka nagle posmutniała. Chyba zrozumiała znaczenie tych słów...
♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪♪
Podoba się? :) Komentujcie! Przez następne 2 tygodnie na 99% nie będzie żadnego rozdziału, ponieważ jutro jadę na kolonię.
PS. fmBA oczywiście wymyśliłam :)

1 komentarz:

  1. cudowny jak zawsze ;**
    czekam na następny
    pozdrawiam ;*

    N.x.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarze ;*