czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 6 część 2

Przeszłam przez bramkę i wsiadłam do samolotu. Teraz już nie było odwrotu. Z niewielkiego okna, przy którym siedziałam, spoglądałam na wsie i miasta. Stewardesa co jakiś czas zawiadamiała nas gdzie jesteśmy, np.: właśnie przelatujemy nad Francją; lub: teraz znajdujemy się nad Hiszpanią. Cały czas na horyzoncie widziałam ogromny Ocean Atlantycki.
- Niestety będziemy musieli wylądować w Barcelonie - ponownie zabrzmiał przesłodzony głos

Rozdział 6

- Dobra chodź - Fede wstał.
- Gdzie? - zdziwiłam się.
- No musisz się spakować. Chyba, że jedziesz na lotnisko z szafą  - no tak powrót do rzeczywistości - albo w szafie -powiedział już wychodząc.
- Fede, czekaj! A co z rodzicami?

środa, 26 lutego 2014

Rozdział 5

Alejandro wstał i pociągnął mnie za rękę - No chodź - powiedział i może mi się tylko wydawało, ale mrugnął do Fedro.
- Gdzie idziemy - zapytałam.
- Zobaczysz! - krzyknął, a Fede szybko pobiegł na górę. Przyjaciel zaprowadził mnie pod piękną restaurację. Stała na niewielkim pagórku. Otoczona była drzewami oliwnymi. Dach miał kształt kopuły, a całość wielokąta. Duże okna umieszczone były w białych, cienkich framugach. Jednak były zasłonięte granatowymi zasłonami. Co on chciał robić w zamkniętej restauracji? Podeszliśmy do wejścia.
- Gotowa? - zapytał.

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 4

Siedzieliśmy tak dobre dziesięć minut, gdy się odezwał.
- Fran, kiedy wyjeżdżasz?
- Chyba w poniedziałek.
- Więc może lepiej wykorzystajmy ten czas, który mamy, jak najlepiej i nie przejmujmy się przyszłością.
- Masz rację.
Wstaliśmy z ławki i jeszcze długo spacerowaliśmy po parku. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Obiecaliśmy sobie też, że będziemy się komunikować i nigdy o sobie nie zapomnimy. Wieczorem chłopak odprowadził mnie do domu. Następnego dnia poszłam do szkoły, po szkole wróciłam z Marco, z Fede zamówiliśmy pizzę, potem znowu wyszłam z Marco, wieczorem odprowadził mniei i poszłam spać... Każda kolejna doba mijała dokładnie tak samo, aż do soboty...
Rano nie spieszyłam się ze wstaniem. Gdy zeszłam na dół mój brat już tam był.
- Dzień doberek siostrzyczko! - uśmiechnął się.

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 3

- Fran, pamiętasz te straszne hałasy wczoraj w nocy?
- Oczywiście, aż takiej sklerozy to ja nie mam - zażartowałam, ale jemu nie było do śmiechu.
- To byli rodzice, zabrali nam pieniądze, to znaczy mi. Ty swoją część zabrałaś.
- Co?! - zamurowało.mnie. Co prawda w drodze do domu myślałam o najgorszym, ale nie spodziewałam się TEGO - Fede, nie pojadę bez Ciebie!
- Pojedziesz! Masz ogromny talent,  większy od mojego. Poza tym, gdy tylko zdobędę pieniądze przyjadę do Ciebie. Zatrudnię się na dwie zmiany. Dasz radę. Będziemy się kontaktować. Rodzicom będę mówił, że nic nie wiem. Zrób to dla mnie - pogłaskał mnie po ramieniu i próbował się uśmiechnąć - Ale proszę Cię o jedno, na wszelki wypadek nie mów nikomu, że wyjeżdżasz. Jeszcze tylko brakuje nam, żeby...
- Marco! - ach ten mój spóźniony zapłon. W tej właśnie chwili przypomniałam sobie o jego wyznaniu i o tym, że będę musiała go zostawić. Serce połamało się na miliony malutkich kawałeczków. Nienawidzę ranić ludzi, tym bardziej, że nareszcie po tak długim czasie jesteśmy razem.

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 2

Wyciągnęłam pieniądze z pudełka i popatrzyłam na brata. Uśmiechałam się od ucha do ucha.
- Już mamy tak dużo? Myślałam...
- Tak, tak! Lecimy do Buenos Aires!! - zaczął krzyczeć Fedro.
Zaczęliśmy razem wrzeszczeć na cały głos i tańczyć coś bardzo, bardzo dziwnego. To był nasz najlepszy moment. Lecz nie mógł trwać wiecznie. W tym momencie weszli nasi rodzice. Stanęliśmy jak dwa słupy soli. Zauważyłam, że pieniądze leżą na kanapie. Jeden źle wykonany ruch i nasze marzenia mogły runąć w gruzach. Dźgnęłam Fede w brzuch, on jak zawsze pisnął jak dziewczynka. Skinęłam na kanapę. Naraz usiedliśmy, on zasłaniał mnie plecami, a ja schowałam banknoty do opakowania, a ono pod poduszkę. Rodzice chyba nawet nie zauważyli, że jesteśmy, przeszli tylko do kuchni kłócąc się i krzycząc. Szybko pobiegłam do pokoju brata i schowałam tam nasz skarb. Gdy zeszłam na dół rodziców już nie było.

czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 1

Dzień jak co dzień. Wstałam o godzinie 6 rano i wsunęłam moje gołe stopy w ciepłe, miękkie, zielone kapciuszki i zeszłam na dół.  Zazwyczaj Zawsze budzę się dużo wcześniej niż mój brat. On wstaje o 7.50, biegnie do łazienki jak szalony, siedzi tam 6 minut układając swoje włosy, później przewraca się na schodach, zjada moje niedokończone śniadanie i  minutę przed dzwonkiem na pierwszą lekcję biegnie do szkoły. Ja wolę jednak spokojnie umyć się, ubrać, przygotować nam posiłek, wstąpić po Alejandro (zawsze to on nie może się doczekać i sam przychodzi do mojego domu, ale mówimy, że to ja to robię) i pójść na zajęcia, ale jak kto woli...

środa, 19 lutego 2014

Prolog

Mam na imię Francesca. Uwielbiam jeździć konno, kocham śpiew, taniec i wszystko co jest związane z muzyką. Mieszkam we Włoszech, w niewielkim mieście San Daniele del Friuli. Tutaj wszyscy się znają, ale prawdziwych znajomych mam tylko dwóch: przyjaciela Alejandro i Marco - ja mu się podobam i on mi, ale nie jesteśmy razem. Zwykła, pogodna, zawsze uśmiechnięta dziewczyna, która cieszy się życiem i nie zważa na przeszkody i trudy na jej drodze, a przynajmniej tak widzą mnie inni... Tak naprawdę ciągle próbuję odnaleźć swoje miejsce. Mam pasję, lecz nie mam wsparcia w dążeniu do celu i realizowaniu marzeń. Moi rodzice... ich prawie nigdy nie ma. Rano wychodzą skoro świt, a wracają koło północy. Mam też świrniętego, starszego brata - Federico. Jednak zazwyczaj mówię na niego Fede, Fedro, świr, glucior, laluś, brat, lub ciołku. Jest trochę dziwny, ale bardzo go kocham. Razem z nim chodzę do malutkiej szkoły muzycznej, ponieważ moi rodzice nie chcą nas wysłać do jednej z tych prestiżowych uczelni, na przykład do Mediolanu, lub Buenos Aires. Chociaż są bogaci, to skąpią pieniądze na drogą biżuterię dla mamy i auta wyścigowe taty. Ale jeśli się czegoś bardzo pragnie to zawsze się udaje. Wystarczy uwierzyć! - przynajmniej tak mam napisane na wisiorku od Alejandro.

*****************************************************
Ale ja jestem punktualna :P jakaś nowość... Wiem, wiem, beznadzieja. Możecie mi to napisać poniżej :P. Obiecuję, że następnym razem bardziej się popiszę :) Mam nadzieję, już się zabieram za pisanie :) Buziaczki :*

poniedziałek, 17 lutego 2014

Hej :))

Może na początek coś o mnie...
Więc mam na imię Hania. Chodzę do 1 klasy gimnazjum. Mieszkam w mieście pod Wrocławiem - Oleśnicy :). Moim hobby są języki, fotografia, piłka ręczna i siatkówka <33, no i oczywiście muzyka <333. Po za tym lubię robić... tak właściwie wszystko! :D No może prawie wszystko :D  Na tym blogu mam zamiar stworzyć historię o znanej nam z serialu "Violetta" Francesce. Ale nie będzie to zwykła historia, taka jaką znamy wszyscy, to będzie moja własna historia! Mam nadzieję, że wam się nie znudzi, i że w ogóle będziecie to czytać.

**********************************************
Pojutrze powinien pojawić się prolog :) Buziaczki ;* Liczę na szczerą opinię :)