czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 6 część 2

Przeszłam przez bramkę i wsiadłam do samolotu. Teraz już nie było odwrotu. Z niewielkiego okna, przy którym siedziałam, spoglądałam na wsie i miasta. Stewardesa co jakiś czas zawiadamiała nas gdzie jesteśmy, np.: właśnie przelatujemy nad Francją; lub: teraz znajdujemy się nad Hiszpanią. Cały czas na horyzoncie widziałam ogromny Ocean Atlantycki.
- Niestety będziemy musieli wylądować w Barcelonie - ponownie zabrzmiał przesłodzony głos
stewardesy - Samolot musi zostać skontrolowany. Będziecie mieli państwo godzinę. Po tym czasie podróż zostanie kontynuowana. Bilety oczywiście dostaną państwo ode mnie za chwilę. Przepraszamy za ewentualne problemy. Dziękuję -Po tym komunikacie wysoka pani podeszła do mnie i podała mi bilet. Gdyby nie ta przerwa w Buenos Aires byłabym o 5, jednak dzięki temu będę mogła dłużej spać. Nie minęło nawet kilka minut, a stewardesa znowu zabrała głos.
- Prosimy zapiąć pasy. Za chwilę lądujemy - wykonałam polecenie. Jak zawsze podczas lądowania, zatkały mi się uszy. Zeszłam z pokładu samolotu. Pierwsze co zrobiłam, to napisałam do Fede: Jestem w Barcelonie, samolot musiał zostać skontrolowany. Mam wolną godzinę. Po kilku minutach dostałam odpowiedź: Ale trafiłaś :P. Kup kartkę!!!!!!!! Wybrałam 4 kartki, ponieważ jak zawsze nie mogłam się zdecydować. Pierwsza miała napis BARCELONA PORT. . Druga miała w prawym, dolnym rogu napis BARCELONA Sagrada Familia. Trzecia miała 8 różnych zdjęć i napis BARCELONA. Czwarta kartka była z Bilbao, ale wzięłam ją ponieważ dzięki niej pierwszy raz, odkąd wsiadłam do samolotu, szczerze się uśmiechnęłam. Minęło 30 minut. Postanowiłam powolutku zmierzać w stronę lotniska. Mój cel znajdował się tylko 500 metrów dalej, ale dzięki mojej "prędkości światła" doszłam tam w 20 minut! Myślę, że to nawet nie było "tempo żółwia"...  No cóż tak to jest, gdy masz masę problemów na głowie i zero pomysłów na to, jak je rozwiązać. Z tych kilku problemów powstaje jeszcze więcej i jeszcze więcej, aż w końcu nie masz na nic ochoty, zaszywasz się w jakiejś dziurze i płaczesz. Płaczesz, dopóki jakaś dobra dusza nie dostrzeże twojego smutku i Cię nie pocieszy. Tym razem nikt mi nie miał pomóc. Wsiadłam do nowego samolotu, ponieważ jak się okazało na miejscu tamten miał uszkodzony jeden silnik. Zajęłam miejsce przy oknie. Zaczęłam płakać, a moje łzy kapały na mały, rozkładany parapecik.
- Przepraszam! - odezwał się jakiś zdyszany głos - Czy to miejsce jest wolne? - odwróciłam głowę i zobaczyłam brunetkę, o pięknych, zielonych oczach i szczerym uśmiechu.
- Tak, pewnie - odpowiedziałam.
- To świetnie, bo wiesz reszta miejsc jest chyba zajęta i... - dziewczyna popatrzyła na mnie chwilę, po czym się odezwała - Czekaj, ty płakałaś?
- Nie, nie - zaczęłam wycierać mokre policzki - to nic.
- Dobrze, jak nie chcesz powiedzieć, to nie. A właśnie zapomniałam się przedstawić! Jestem Lisa, a ty?
- Francesca- uśmiechnęłam się lekko - ale mów mi Fran.
- Dobrze, więc Fran - mocno zaakcentowała moje imię - co cię sprowadza do Buenos Aires?
- Mam nadzieję, że ten samolot - to był żart, który Fede zawsze lubił opowiadać. Niby stary i nie śmieszny, ale bardzo mi brakowało i to było pierwsze co przyszło mi do głowy, gdy usłyszałam to pytanie. Brunetka oparła głowę na ręce opieranej na kolanach i popatrzyła na fotele przed nami, po czym się zaśmiała i podniosła głowę. Wyglądało to trochę jak taka "załamka".
- A tak na serio? - odezwała się po chwili.
- A tak na serio, to chcę się zapisać do szkoły muzycznej Studio21...
- Pierwszy raz będziesz w Buenos Aires? - przerwała mi.
- Tak - powiedziałam to chyba bardziej do okna, ale dziewczyna chyba mnie usłyszała - a ty? Co cię sprowadza do Buenos Aires? - zmieniłam głos, udając ją.
- Haha, bardzo śmieszne - obie się zaśmiałyśmy - Odwiedzam babcię - po krótkiej przerwie znowu mówiła - Słuchaj, nie potrzebujesz przypadkiem przewodnika? Oprowadziłabym Cię po tej niezwykłej stolicy Argentyny - przy ostatnich słowach przesunęła się do mnie i pokazała na sufit, tak jakby rzeczywiście był tam napis: niezwykła stolica Argentyny.
- Ok, jeśli chcesz - odpowiedziałam. Może to było trochę dziwne, że nieznajoma, poprawka osoba, która ledwo znam proponuje mi oprowadzanie. Chociaż w sumie to nic strasznego. Tylko mnie oprowadzi. Przynajmniej będę umiała dojść do sklepu, lub do kina... gdziekolwiek!
- Wydajesz się zdenerwowana. To z powodu egzaminów? - no tak, kolejne problemy.
- To chyba była jedyna rzecz którą się NIE martwiłam.
- Oj, przepraszam... - chyba chciała powiedzieć coś jeszcze, ale głos Stewardessy zagłuszył jej.
- Prosimy zapiąć pasy. Maria Santiago Verne wzbija się do nieba - naraz wybuchłyśmy śmiechem. "Wzbija się do nieba"?! Kto tak mówi? Może jednak ta podróż nie będzie należała do najgorszych, a zmiana do najtrudniejszych. Może Fede miał rację: świat jest przepełniony ludźmi, na pewno znajdzie się ktoś kto chciałby się zaprzyjaźnić ze mną.
*******************************
Postanowiłam, że nie będzie to osobny rozdział, tylko po prostu część 2 :). Postanowiłam też (dużo dziś postanowiłam :P) zadedykować ten rozdział NataliaandZuza:3. Mam w sql (a nawet w klasie :P) siostry bliźniaczki, które się tak nazywają :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarze ;*