- Ohhh... Nadal tu jesteś? Przykro mi, ale nie masz tu czego szukać malutka asteroido, znajdująca się miliony kilometrów od supernowej! - ciągle patrzyła na mnie tymi oczami. Nie dało się z nich wyczytać żadnego uczucia, po prostu patrzyły. Tak jakby nikogo, ani niczego tutaj nie było... - Ludmi wychodzi! - pstryknęła palcami i zrobiła dokładnie to co powiedziała. My tylko stałyśmy i czekałyśmy, aż sobie pójdzie. To chyba lepsze rozwiązanie niż kłócenie się i przedrzeźnianie...
- Dobra, poszła sobie - zwróciła się do mnie Camila i szczerze się uśmiechnęła. - Czyli co? Dziś u Ciebie piża... - dziewczyna przestała mówić. Patrzyła na jakiś odległy punkt za moim ramieniem. Odwróciłam się. Obiektem zainteresowań przyjaciółki był wysoki brunet. Dziewczyna nadal robiła maślane oczy. Pomachałam ręką przed jej twarzą. Gdy już się ocknęła wróciła do rozmowy - ...maparty?
- A co to za przerwa między "piża", a "maparty"?
- Co jaka przerwa? - dziewczyna spłonęła rumieńcem. - O czym ty mówisz? Chodź idziemy! - pociągnęła mnie za rękaw. Miałyśmy poinformować Pablo, o tym że jednak będę uczęszczać do tej niezwykłej szkoły. Podobno w pokoju nauczycielskim odbyła się niezła awantura z mojego powodu. Po tym miałyśmy "odzyskać" moje mieszkanie. Gdy już dotarłyśmy należało ZNOWU mnie rozpakować. Na pewno mieliście kiedyś tak, że zrobiliście coś z nadzieją, że będzie dobrze, a okazuje się, że jest źle i trzeba wszystko przywrócić do stanu pierwotnego. Jeśli tak, to wiecie co czułam. Byłam znudzona, poczułam wady życia na walizkach. Jednak na końcu zawsze jest dobrze. Zamówiłyśmy pizzę, nalałyśmy sok do szklanek, usiadłyśmy na kanapie, przykryłyśmy się moim pomarańczowym kocem i zaczęłyśmy oglądać film. Opowiadał o grupie przyjaciół, którzy wybrali się na wakacje nad jezioro. Nocowali pod namiotem. Codziennie o świcie wyruszali w podróż przez pasmo Alp. Przyjaciele często się rozdzielali z powodu kłótni o to, w którą stronę mają iść. Wszyscy się pogubili, oprócz dwójki z nich. Oni trzymali się razem. Chłopak i dziewczyna przeprawili się razem przez niebezpieczne rozpadliny i gęste lasy z groźnymi zwierzętami czyhającymi w środku. W końcu udało im się, wydostali się. Jednak reszta zaginęła. Prawdopodobnie już nie żyją. Ta przygoda nauczyła ich, że należy trzymać się razem, nie opuszczać, pomagać sobie. W połowie przerwał nam dzwonek do drzwi. Przyszła pizza! Przez to nie dowiedziałam się jak Joey uratował Kaylę od ugryzienia jadowitego węża. Po seansie włączyłam program muzyczny.
- Cami - zwróciłam się do przyjaciółki. - Powiesz mi kim był ten blondyn, w którego się tak namiętnie wpatrywałaś? - dziewczyna spłonęła rumieńcem.
- Co? O czym ty...
- Ani ty, ani twoje rumieńce mnie nie okłamiecie - przerwałam jej. Teraz przyjaciółka wyglądała jak wielki pomidor.
- Em... no więc... to był... Nico - wyznała. - Chodzi już dwa lata do Studia i odkąd tylko pierwszy raz go zobaczyłam strasznie mi się podoba.
- Rozmawiałaś z nim? - zapytałam.
- Nie, to znaczy raz wpadł na mnie i powiedział przepraszam i potem uśmiechnął się tak pięknie. Poczułam jego świeży, miętowy oddech... - rozmarzyła się.
- Dlaczego? Jutro idziesz z nim porozmawiać!
- A właśnie jutro twój pierwszy dzień w Studio! Cieszysz się? - szczerzyła się Camila.
- Tak, oczywiście, że się cieszę. Jeszcze dziś rano myślałam, że się nie dostałam. Ludmiła strasznie namieszała, poplątała fakty z plotką...
- Poprawka: wczoraj myślałaś, że się nie dostałaś. Już jest po północy.
- Naprawdę?! Już po północy?! Ale ten czas szybko leci! Chodźmy się położyć, bo nie wstaniemy jutro! - wstałam z kanapy i skierowałam się do mojego pokoju. Rozłożyłam przyjaciółce materac na podłodze obok łóżka i poszłam się wykąpać. Po mnie przyszła klej na Cami. Podczas jej nieobecności w pokoju, zadzwonił jej telefon. To była... Ludmiła?! Co ona od niej chciała? Podniosłam urządzenie. Wahałam się co zrobić. Miałam 3 opcje: nacisnąć czerwony przycisk, ale osoba dzwoniąca od razu wie, że tak robię. Drugą opcją było naciśnięcie zielonego, ale to przecież nie jest mój telefon i Cami mogłaby być za to na mnie bardzo zła. Mogłam także zostawić ten telefon w świętym spokoju, ale ciekawość wzięła górę. Odebrałam z chęcią poinformowania tarantuli, że przyjaciółka jest w łazience i nie może teraz podejść. Jednak zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć usłyszałam piskliwy głosik.
- No, dziewczyno, myślałam, że już nie odbierzesz! Następnym razem nie życzę sobie, aby takie sytuacje miały miejsce! Zrozumiano? - myślę, że to pytanie kierowane było do jej samej ponieważ bez chwili przerwy mówiła dalej. Czy ona bierze jakieś wdechy pomiędzy zdaniami?! - Dobrze, ale nie po to do Ciebie dzwonię! Mam ważniejsze sprawy niż you, honey! - powiedziała przesłodzonym głosikiem.
- Fran! Masz szczotkę? - krzyknęła z łazienki przyjaciółka. Aż podskoczyłam, ale nie odrywałam telefonu od ucha. Dziewczyna weszła do pokoju. - Oh, rozmawiasz? Przepraszam, już Ci nie przeszkadzam, ale czekaj... przecież twój telefon leży tutaj.
- No bo... Eee... - zająknęłam się. - No, bo ja mam dwa telefony! - palnęłam pierwszą, lepszą głupotę.
- Okay - ona chyba mi nie uwierzyła, ale najwidoczniej nie była tym na tyle zainteresowana, aby drążyć temat.
- Co to było?! Camila! Czy ty mnie słuchasz?! - znów powróciłam do rozmowy, a właściwie to monologu Ludmiły. - Masz się postarać, żeby ją wyrzucili ze studia, albo nie będzie dobrze! Ciao! - krzyknęła.
Załamałam się. Moja przyjaciółka knuje coś z wrogiem publicznym numer 1?!
![]() |
| Awwwww :3 n.n |
******************************************
Trochę krótki... Czy nie? Tak myślę, że może i rozdziały są krótkie, ale całkiem często je dodaję :) Dzięki, że czytacie, a właściwie chyba czytasz :/ Coś mało was tutaj :) Tylko moja Nati mi tutaj komki zostawia (za co jej bardzo, ale to bardzo dziękuję i że w ogóle czyta te moje wypocinki :* Dziękuję i kocham <3) A jeśli się mylę i jest was więcej to pokarzcie mi to! Zrobimy listę obecności :P Powiadomcie mnie, że tutaj jesteście! :) 9.9
EDIT: A widzieliście dzisiaj suchar Diego? "Wiesz jak w Hiszpanii wzywa się strażaków? (...) Przez telefon!!" suchar number one! Hahahahh :D...
nie śmieszne -.- hahahah :)
EDIT: A widzieliście dzisiaj suchar Diego? "Wiesz jak w Hiszpanii wzywa się strażaków? (...) Przez telefon!!" suchar number one! Hahahahh :D...
nie śmieszne -.- hahahah :)

jestem xD przepraszam za spóźnienie ;)
OdpowiedzUsuńrozdział jak zawsze super xD
Cami i Lu razem knują? No ciekawie...
Czekam na następny
//Nati