środa, 5 marca 2014

Rozdział 8

Zaczynam pracować od jutra. Zaraz po pierwszym egzaminie do Studia. Najpierw muszę zaliczyć śpiew, później grę na instrumencie, a na koniec taniec. Są dwa terminy, w których można się zapisać: na początku roku, lub na drugi semestr. Wyszłam z restauracji. Zaraz obok zobaczyłam kolorowy budynek szkoły moich marzeń. Coś mnie pokusiło, aby tam iść. Przed wejściem grupa młodych ludzi ćwiczyła najbardziej wymyślne układy. To było magiczne, chciałbym kiedyś być tego częścią.
- Hej - za moimi plecami stanęła rudowłosa dziewczyna - Jesteś nowa? Nie widziałam Cię tu jeszcze.
- Tak, jutro idę na egzamin wstępny.
- Oprowadzić Cię po Studiu? - na dźwięk pierwszego słowa przypomniałam sobie o Lisie.
- Nie, to znaczy muszę już iść. Może jutro - biegłam najszybciej, jak tylko umiałam. Gdy dotarłam, zauważyłam 3 nieodebrane połączenia od mojego przewodnika. Natychmiast oddzwoniłam.
- Hej Fran - odezwał się głos w telefonie - jestem niedaleko, więc możesz się już zbierać. Musiałam usiąść na chwilę i odpocząć. Przed drzwiami mojego domu były małe schodki, które aż się prosiły, aby na nich usiąść. Miałam chwilę czasu, pomyślam o tym co mam i jak udało mi się to osiągnąć. A jak to wszystko się zaczęło? Kiedyś chodziłam do zwykłej szkoły podstawowej. Nie wiedziałam co chcę robić w przyszłości. W szóstej klasie chodziłam na koło z języka angielskiego. Mieliśmy najlepszą nauczycielkę z tego przedmiotu. Bardzo ją lubiłam. Na początku roku pani wymyśliła przedstawienie. Temat miał być znany. Coś typu królewna śnieżka. Długo myśleliśmy, stworzyliśmy prawdziwą burzę mózgów! Aż w końcu wymyśliliśmy: Kopciuszek. Czyli "Cinderella". Pani poszukała scenariusza w internecie, po czym wprowadziła drobne korekty. Podczas następnych zajęć odbył się casting. Na początku nie byłam przekonana co do głównej roli, ale Fede udowodnił mi, że warto o nią powalczyć. W końcu jestem niezła z angielskiego. Spróbowałam swoich sił. Udało się! Byłam kopciuszkiem. Jako jedyna robiłam tak dużo dla tego przedstawienia. Byłam bardzo zaangażowana. Miałam cel! Codziennie powtarzałam kwestie i do dziś je pamiętam. Robiłam co mogłam, aby się udało. Gdy wszyscy tracili nadzieję, ja nie wątpiłam w nasz sukces. Włożyliśmy w to tyle pracy, tyle wysiłku. Dziewczyny nie przychodziły, książe wyjechał na wycieczkę w dniu próby. Wszystko zaczęło się walić, ale ja nadal nie traciłam nadziei. Mieliśmy wyjść na scenę i błyszczeć, jak prawdziwe gwiazdy. Niedługo miał nadejść koniec roku. Przedstawienie miało się rozpocząć na 3 lekcji. Była 1. Książe znów się spóźnił, a macocha marudziła z powodu brzydkiej sukienki. Pani nie mogła wytrzymać. Próba! Miała być próba! Zrobiliśmy ją na 2 lekcji. Wyszło perfekcyjnie. Zabrzmiał dzwonek, co oznaczało, że mamy 10 minut do rozpoczęcia show. Najpierw przyszły klasy 1-3. Zaczęło się. Czułam się jak ryba w wodzie. Czułam, że to moje miejsce. Wszystko wyszło perfekcyjnie, ukłoniliśmy się na zakończenie, a dzieci biły nam brawa. Mieliśmy 10 minut przerwy. Przebraliśmy się w odpowiednie stroje i przygotowaliśmy się na klasy 4-6. Znów poczułam to coś. Poczułam, jakbym rzeczywiście była kopciuszkiem. Jakbym rzeczywiście miała macochę i dwie brzydkie siostry. Jakby tam naprawdę był książe. Było jak w bajce - magicznie. Właśnie kopciuszek spotkał wróżkę. Według scenariusza miałam wybiec za kulisy, aby się przebrać. Pomagała mi koleżanka. Starałyśmy się jak zrobić wszystko jak najszybciej. Wyszłam na scenę. Za mną pociągnęła się bluzka. Moja pomocnica ją sprytnie pociągnęła. Kilka osób z widowni to zauważyło i cichutko się zaśmiało. Ja się tylko uśmiechnęłam i wróciłam do rozmowy z wróżką. Na koniec znów się ukłoniliśmy, lecz wzięliśmy ze sobą mikrofon. Po co? Zaszczyt podziękowania w imieniu obsady przypadł mi. Pani się wzruszyła i przytuliła nas, po czym wszyscy się ukłoniliśmy. Cały czas brzmiały głośne brawa. Popatrzyłam na te wszystkie osoby i się uśmiechnęłam. Błyszczeliśmy. To była nasza chwila. Poczułam się wyjątkowo. Po wszystkim cała rodzina kopciuszka poszła na lody włoskie. Były pyszne. Dziś smakowały o wiele lepiej. Dziś wszystko wydawało się piękniejsze. Wtedy podeszły do mnie dwie  czwartoklasistki.
- Świetnie grałaś - powiedziała jedna, a druga się z nią zgodziła.
- Dziękuję - odpowiedziałam. Poczułam wtedy, że to jest właśnie to, co chcę robić. Oraz uszczęśliwiać tym innych. Zapisałam się wtedy do gimnazjum. Tak poszłam na koło teatralne. Tamta pani odkryła także mój talent do śpiewu. Wszystko zaczęło się tutaj. Poszłam do specjalnego liceum w Mediolanie. Wszystko dzięki... tak właściwie to dzięki Federico, to on namówił mnie do głównej roli, ale także pani która dostrzegła mój talent i dała mi tą rolę. Myślę, że wszystkie te godziny spędzone na przygotowaniach były warte tej chwili sławy.
- Fran - przerwała moje rozmyślenia Lisa - Przepraszam, że tak długo, ale jestem.
- Nic nie szkodzi. Wszystko jest warte swojej ceny - odpowiedziałam, kończąc tym samym moje rozmyślenia.

********************************
Podoba mi się! Nie powiem wam dlaczego :-) Brakowało mi weny, ale ją znalazłam, ponieważ historia Fran naprawdę się zdarzyła... ;-) Dzięki, że czytacie moje wypociny :-P  Dajcie jakiś znak życia! :-D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarze ;*